Historia i legendy o Dębie Henryku

W Blachowni jest wiele pięknych miejsc i okazałych drzew. Kilka z tych ostatnich jest wpisanych do rejestru pomników przyrody. Najbardziej znanym z drzew był Dąb Henryk rosnący na Błaszczykach przy ul. Gajowej, tuż za Kościołem Najświętszego Zbawiciela. Sędziwy dąb, według opowiadań, może mieć nawet ponad 400 lat, jednak jest nieco młodszy i ma niecałe 300 lat. Jego obwód to 585 cm, a pomnikiem przyrody został w 1959 roku, jako pierwsze drzewo w Blachowni. Trudno znaleźć o nim jakieś bardziej szczegółowe informacje. Można przypomnieć jedynie wiadomości publikowane na łamach dawnej, lokalnej prasy.

Dąb swoją nazwę otrzymał dzięki drużynie harcerskiej, która od końca lat sześćdziesiątych przy dębie przeprowadzała przysięgi drużyny i jeden z druhów – Adam Czarnołęski nadał pomnikowi imię Henryk na cześć noblisty – Henryka Sienkiewicza.

Prace konserwacyjne przy dębie były prowadzone od lat 90-tych, kiedy to przycięto kilka konarów, by pod ich ciężarem nie przewrócił się, opróżniono wnętrze drzewa ze spróchniałego drewna i na tym prace zakończono, prawdopodobnie z powodu braków funduszy. Prace przeprowadzała firma z Opola. Pod koniec XX wieku różne źródła donosiły, że drzewo może przeżyć ok. 50 lat. W drugiej połowie 2000 roku przeprowadzono dokładne badania, które były mniej optymistyczne i czas pozostały Henrykowi szacowano na 25 lat.

Cały czas martwiono się, że w środku dębu naruszonego przez piorun można znaleźć butelki i śmieci z pobliskich gospodarstw, a młodzież w dziupli paliła nawet ogniska.

W 2009 roku została przeprowadzona kolejna konserwacja polegająca na załataniu dolnej części dziupli m.in. korą i wzmocnieniu miejsca po dziupli. W 2012 roku drzewo ogrodzono dodatkowo solidnym płotem, który miał uchronić pomnik od kolejnych dewastacji.

Tyle o drzewie donosiły źródła pisane. Jednak zostały też źródła niepisane i przekazy starszych osób, które mówią, że już przed ostatnią wojną ludzie opiekowali się dębem. A jeszcze wcześniej pod konarami drzewa stała ławka, chroniąc siedzących przed słońcem i deszczem. Pod dębem odpoczywali również pracujący na pobliskich polach, przekazując sobie legendy o dostojnym drzewie, które przetrwały do dzisiaj… chcecie posłuchać?

Legendy o Dębie Henryku

Wiele legend nigdy nie spisanych krąży wśród mieszkańców, jedne wiarygodne , inne mniej. Całkiem ciekawą legendą jest właśnie ta o naszym Dębie Henryku. Głosi ona, że po przegranej bitwie powstańcy uciekali przed wrogiem przez Błaszczyki. Wszystkie kosztowności jakie mieli przy sobie ukryli w dziupli dębu, gdyż nie mogli ich zakopać, ponieważ ziemia była zmarznięta. Nie chcieli ich oddać w ręce wrogich żołnierzy i jednocześnie wydostać je, gdy kolejny raz poderwie się jakiś zryw patriotyczny, bądź Polska odzyska niepodległość.

Powstańców podejrzeli miejscowi obwiesie, którzy postanowi, że pożyczą sobie część skarbu powstańczego. Zakradli się nocą, gdy jeden z nich pilnował czy nikt nie nadchodzi, drugi wchodził na drzewo. Nie wszedł wysoko i spadł łamiąc sobie kark. Sprawa skarbu ucichła, jednak nie na długo. W upalny, słoneczny dzień, przy piwie czy innym procentowym napoju, pozostały przy życiu łapserdak opowiedział kompanom całą historię. Postanowili, że ponownie pójdą tam razem i spróbują wejść na drzewo. Jak postanowili, tak zrobili. Wybrali najsprytniejszego i kazali mu wejść na drzewo. Bardzo sprawnie mu szło, wdrapał się na najgrubszą gałąź, gdy nagle z jasnego nieba trafił go piorun, zabijając na miejscu i odrywając gałąź. Od tamtej pory nikt nie próbował połaszczyć się na skarb powstańców, a dąb otaczano należytym szacunkiem.

Kolejna historia związana z tym dębem, jest z późniejszego okresu, a opisywane wydarzenia miały miejsce w styczniu 1945 roku, gdy Niemcy uciekali z Blachowni. Otóż, wcześnie rano niemieccy żołnierze wdrapali się na dąb i 2 inne okoliczne drzewa. Z góry wyznaczali pozycję i szukali miejsca zakopania jakiegoś wojennego schowka. Po odnalezieniu tego miejsca, wykopali w ziemi prawdopodobnie 2 doły z których wydobyli 2 skrzynie. Całą sytuację obserwował ze strychu pobliskich zabudowań jeden z mieszkańców. Co zostało wykopane? Nie wiadomo i pewnie nigdy się już nie dowiemy co tam było. Ta historia ma 2 wersje: jedna mówi o zakopanych łupach z początku II Wojny Światowej, druga natomiast mówi o dokumentach i kosztownościach zakopanych zaraz po wybuchu I Wojny Światowej. Wykopy były widoczne długo po wojnie, obecnie niestety dokładnie tego miejsca nie da się opisać, gdyż wybudowano drogę, parking, kościół oraz plebanię. Jednak wiadomo, że miejsce to znajduje się tuż przy dwóch stojących brzozach.

* * *

Najsmutniejszą część zostawiłem na koniec. Na początku czerwca 2018 roku, kolejny raz drzewo zostało okaleczone. Pod wpływem własnego ciężaru oderwał się olbrzymi spróchniały konar, a pień pękł od dołu do góry, przepoławiając drzewo praktycznie na pół. 21 czerwca w pierwszy dzień lata pogoda nie była najlepsza, temperatura spadła do zaledwie kilkunastu stopni i zapowiadano silny wiatr. Niestety, prognoza sprawdziła się, a pierwszy, silny podmuch wiatru powalił część drzewa. Rankiem następnego dnia przy dębie, pracowały 2 zastępy Państwowej Straży Pożarnej z Częstochowy. Strażacy usunęli konary i gałęzie, które zagradzały drogę i stanowiły bezpośrednio wielkie zagrożenie dla ludzi. Pozostała część drzewa będzie musiała być wycięta, aby nie stanowiła w przyszłości zagrożenia.

Dębu nie da się już w żaden sposób uratować. I jest to niestety koniec jego długiej, ciekawej i zarazem pięknej historii… Mam nadzieję, że dzięki temu artykułowi przetrwa pamięć o samym drzewie i legendach z nim związanych. A może znacie inne historie związane z Henrykiem? Zapraszam do podzielenia się nimi.