BlachowniaXX wiek

Niesamowita opowieść z dawnej Blachowni

Często w poszukiwaniach historii naszego miasta natrafiam na fantastyczne historie. Kilka wcześniejszych wpisów dotyczyło m.in. obserwacji UFO nad Blachownią, czy też przedwojennej historii o kosmicznej galarecie. Dziś kolejna, wręcz niewiarygodna historia, która została opublikowana na łamach Gońca Częstochowskiego, a przytrafiła się mieszkańcowi Blachowni. Zawsze, nawet w najbardziej niesamowitym opowiadaniu może być ziarenko prawdy. Zapraszam do lektury.

Nagi człowiek w lesie pod Częstochową. Fantastyczne opowieści wśród okolicznych wieśniaków.

Po wsiach okolicznych krąży podawana z ust do ust fantastyczna opowieść o niezwykłej przygodzie, jaką w tych dniach przeżył pewien wieśniak, zdążający z krową na jarmark. Legenda, zapewne już w mocno zniekształconej postaci, dotarła i do Częstochowy.

Oto według kursujących opowieści jakiś kmiotek prowadził z Blachowni krowę na jarmark. Gdy znalazł się na drodze, wiodącej przez las, nagle z zarośli wyszedł mężczyzna całkiem nagi, który, uspokoiwszy przerażonego tym niezwykłym spotkaniem wieśniaka, ozwał się doń w tym sensie: – „Prowadzisz krowę na targ. Zażądaj za nią 180 zł., dostaniesz zaś 170 zł., ale kup mi z tych pieniędzy ubranie”.

Nagus zniknął w zaroślach, a chłopek, przemyśliwując nad słowami tajemniczego osobnika, dotarł na targ, gdzie istotnie od pierwszego z kupców zażądał za krowę 180 zł. I bez targu dostał za nią 170 zł. Widząc taki obrót sprawy, wieśniak postanowił spełnić prośbę tajemniczego nagusa z lasu, to też kupił niedrogie ubranie. Bał się jednak sam powracać, opowiedział przeto o wydarzeniu i zabrał ze sobą w powrotną drogę dwóch świadków. Według wersji mieli to być dwaj policjanci.

Gdy we trzech zbliżyli się do poprzedniego miejsca spotkania leśnego nagusa, obaj świadkowie ukryli się w pobliżu i zupełnie niewidoczni, poczęli obserwować, co teraz nastąpi. Jakoż po chwili, stąpając bosymi nogami po śniegu, wyszedł z zarośli tajemniczy nagus, zbliżył się do wieśniaka i odbierając z jego rąk ubranie, podziękował grzecznie, po czym jednak odezwał się zagadkowo: – „Chciałem ci coś więcej powiedzieć, ale ponieważ przyprowadziłeś ze sobą 2-ch świadków, powiem ci tylko tyle: przez cztery lata będzie wielki urodzaj, żywności w bród, lecz nie będzie miał kto jej jeść”.

Z tymi słowy nagus ubrał się w zaofiarowany przyodziewek, pożegnał trzęsącego się ze strachu chłopaka i poszedł w las.

Co dziwniejsze, obaj świadkowie z ukrycia wcale nie widzieli nagusa, z przerażeniem obserwowali tylko, że kmiotek podaje komuś niewidzialnemu ubranie i że części ubrania „same” wykonują ruchy wdziewania się na niewidzialne ręce i nogi.

Wieść o tym niezwykłym wydarzeniu szeroko gruchnęła po okolicy i z różnymi wariantami nadal kursuje we wsiach aż po Kłobucko. (…)

Gazeta dodaje, że dziwne opowieści łączą się z wystąpieniem zorzy polarnej w tamtym czasie w naszym kraju, która wzbudziła duży strach wśród ludu, a samo opowiadanie przypomina baśniowe opowieści o duchach i czarach średniowiecza. Pewnie każdy z nas ma podobne spostrzeżenia, co redakcja gazety. Całe opowiadanie wydaje się dosyć bzdurne, jednak gdy dowiadujemy się, że gazeta została wydana w 1938 roku, zaczynamy wszyscy myśleć o tym samym – że leśny nagus mógł przewidzieć wybuch II Wojny Światowej. Myślimy o milionach Polaków, którzy zginęli na frontach, musieli opuścić kraj na wojenną tułaczkę. Słowa nieznajomego o „urodzaju…” nabierają sensu. A może to był jakiś szpieg znający plany Hitlera, który już w 1938 roku był gotowy wywołać wojnę, gdyby państwa zachodnie nie uległy w sprawie Czechosłowacji. Co prawda wojna trwała dłużej dla Polski, ale i tak daje to do myślenia.  Warto dodać, że jarmarki odbywały się w Ostrowach w okolicy bloków mieszkalnych, często też mieszkańcy  Blachowni chodzili na handel do Konopisk.

Legend i fantastycznych opowieści o Blachowni jest wiele. Część z nich została już opisana, część była przekazywana jedynie z ust do ust i zginęła bezpowrotnie. Do kilku pięknych opowieści udało mi się dotrzeć i je spisać, wkrótce pojawią się na łamach mojej strony.